Ostatnio uchwalona przez Sejm ustawa deregulacyjna może na pierwszy rzut oka wskazywać, że korporacje zawodowe nie są (a przynajmniej nie zawsze są) ukochanym dzieckiem polityków i, zdaniem tychże polityków.

Zdaniem tychże polityków, tzw. interes społecznym wymaga aby wpływy korporacji zostały zniesione lub przynajmniej poważnie ograniczone.

Abstrahując od bieżącego aspektu politycznego tego zagadnienia wydaje się, że każda korporacja zawodowa i jej zasięg oddziaływania może być przedmiotem oddzielnej dyskusji i generalizowanie może być nieco ryzykowne.

Idąc pod prąd, śmiem twierdzić, że korporacje skupiające specjalistów z danego obszaru specjalizacji zawodu zaufania publicznego są potrzebne, a nawet niezbędne dla szeroko pojętego interesu społecznego. Zawód zaufania publicznego jest zdefiniowany w art. 17 ust. 1 Konstytucji RP jako zawód, który polega na wykonywaniu zadań o szczególnym charakterze z punktu widzenia zadań publicznych i troski o realizację interesu publicznego. Z mojego punktu widzenia na szczególną uwagę zasługują punkty 1, 4 i 7 z powyższego ustępu, charakteryzujące zawód zaufania publicznego:

  • wykonywanie zawodu przez osoby posiadające określone kwalifikacje właściwe dla danej specjalizacji;
  • tworzenie szczególnej więzi zaufania między osobą wykonującą zawód i świadczącą usługi na rzecz klienta a klientem;
  • kierowanie się zasadami etyki zawodowej przez osoby wykonujące zawód.

Jest rzeczą oczywistą, że wykonywanie zawodu zaufania publicznego wymaga przestrzegania zasad merytorycznych właściwych dla danej profesji (tzw. umiejętności twarde) oraz zasad etycznych – równie istotnych w całokształcie relacji pomiędzy specjalistą a odbiorcą usług. Dlatego tak istotne jest istnienie korporacji promujących standardy merytoryczne właściwych dla danej profesji oraz standardy etyczne. Któż bowiem jak nie korporacja zawodowa skupiająca specjalistów z danego obszaru może promować standardy danej profesji? Z punktu widzenia odbiorców, chcemy wiedzieć czego możemy się spodziewać po specjaliście – i pod względem merytorycznym i pod względem etycznym. Tu należy szczególnie zwrócić uwagę na aspekty etyczne – to właśnie nie przestrzeganie zasad etycznych przez wykonujących zawody zaufania publicznego prowadziło i prowadzi do największych skandali poruszających opinię publiczną. Oczywiście, rola korporacji nie kończy się na promowaniu standardów, ale też obejmuje egzekwowanie przestrzegania standardów poprzez odpowiednie środki dyscyplinujące. W skrócie: przestrzegasz standardów – jesteś z nami; łamiesz standardy – nie ma miejsca dla ciebie w naszych szeregach…

Sprawa wydaje się być prosta i oczywista… Korporacje - tak.

Ale mamy też „grzechy” korporacji zawodowy… Bez uzurpowania sobie przeprowadzenia szczegółowej analizy, wskazywałbym na cztery:

  • obligatoryjność przynależności do korporacji – nie jesteś w korporacji, nie masz prawa świadczyć usług
  • trudna dostępność do korporacji – wyższe wykształcenie, egzaminy korporacyjne, a w końcu staż korporacyjny, itd.
  • specyficzne zasady dla członków korporacji zawodowej - tu bym zwrócił uwagę na zasady „cen minimalnych usług” oraz zasady utrudniające wzajemnie ocenianie prac specjalistów z tej samej profesji
  • jedynie pozorne wypełnianie roli strażnika przestrzegania zasad merytorycznych i etycznych, prowadzące faktycznie do poczucia bezkarności wśród specjalistów nie przestrzegających standardów; ten punkt wynika jakby z niezrozumienia roli służebnej danej profesji zaufania publicznego wobec społeczeństwa – odbiorców usług; czasami decydenci korporacji zdają się myśleć znaną zbitką słowną: „być może ten lub inny specjalista popełnił niewielki błąd i być może spowodował szkodę tej lub innej osoby, ale nagłośnienie tego przypadku nie leży w interesie naszej korporacji” – skąd my znamy ten sposób rozumowania…

Grzechem głównym wydaje się być grzech obligatoryjności; pozostałe wydają się wynikać z grzechu głównego. Należy też się zastrzec, że dla różnych korporacji zawodowych mamy różne „natężenia” grzechów…

Najprostszym rozwiązaniem jest zniesienie przymusu przynależności do korporacji zawodowych i tutaj należy się zgodzić z koncepcją deregulacyjną. Nie oznacza to jednak, że korporacje zawodowe są „passe”. Z przyczyn podanych powyżej, uważam, że generalnie są one potrzebne. Jednocześnie, uszanujmy wolną wolę konsumentów: niech wolny rynek - odbiorcy usług - decydują, czy dana usługa ma być świadczona przez specjalistę „niezrzeszonego” czy też członka korporacji. Generalnie, nie uważam, aby interes publiczny był wystawiony na zagrożenie w sytuacji istnienia jednocześnie specjalistów zrzeszonych w korporacjach oraz profesjonalistów „niezrzeszonych”.

Z dużą dozą prawdopodobieństwa, brak przymusu obligatoryjności wpłynie korzystnie na same korporacje zawodowe. Z samej zasady chęci przetrwania, będą musiały zwiększyć poziom „przyjazności” aby utrzymać obecnych oraz pozyskać nowych członków. Generalnie, nie widzę też przeszkód, aby istniały dwie (lub więcej) konkurencyjne korporacje w danej profesji. To specjaliści winni mieć wolny wybór uczestniczenia (lub nie) w tej organizacji, która najlepiej ich reprezentuje. Zasady „cen minimalnych” czy też zasady zabraniające opiniowania prac specjalistów z tej samej profesji, jako zasady szkodliwe dla odbiorców usług winny być napiętnowane i usunięte. Mam też nadzieję, że brak obowiązku przymusu przynależności do korporacji zawodowej zlikwiduje syndrom twierdzy oblężonej. Życzyłbym sobie, aby faktyczne podejście zmieniło się na: „… od dzisiaj jesteśmy profesjonalną korporacją zawodu zaufania publicznego; zależy nam na utrzymaniu i pozyskaniu tylko tych członków, którzy faktycznie przestrzegają standardów merytorycznych i etycznych korporacji; pozostali, albo zmienią swoje podejście, albo będą musieli odejść…”

Kolejną reperkusją otwarcia korporacji zawodowych może być różnicowanie cen usług – klienci powinni być skłonni do płacenia wyższych stawek specjalistom należącym do organizacji zawodowych, co powinno z ich - klientów punktu widzenia lepiej gwarantować właściwy poziom merytoryczny świadczonych usług plus przestrzeganie zasad etycznych. Specjaliści „niezrzeszeni” mogą być postrzegani jako mniej „wiarygodni” i, w konsekwencji, zasługujący na niższe stawki. A może na specjalistów „niezrzeszonych”, potencjalnie nie zobligowanych do przestrzegania korporacyjnych standardów, biorąc pod uwagę ten specyficzny charakter usług świadczonych przez profesje zaufania publicznego, prawie w ogóle nie będzie popytu?

Ale to bardziej zależy od nas, usługobiorców – od tego jak my postrzegamy naprawdę poszczególne zawody zaufania publicznego. To przecież nie teoretyczne rozważania, ale dotychczasowa praktyka otrzymywania/konsumowania tego typu usług jest głównym czynnikiem wpływającym na naszą ocenę zawodów zaufania publicznego. Do jakiego stopnia jesteśmy skłonni płacić więcej za deklarowane przywiązanie do standardów jako gwarancję jakości, niezależności, obiektywizmu i (potencjalnie) doświadczenia? A może nasze uśrednione (jako usługobiorców) postrzeganie zawodów zaufania publicznego jest dużo bardziej praktyczno-przyziemne i, w konsekwencji, standardy merytoryczno-etyczne nie mają dla nas zbyt dużego znaczenia? A może, faktycznie nauczeni naszym bezpośrednim (często negatywnym) doświadczeniem, nie za bardzo wierzymy w faktyczne przestrzeganie standardów przez „korporacyjnych” specjalistów i, w konsekwencji, korporacyjność lub jej brak nie robi nam różnicy?

To oczywiście, wróżenie z fusów – jak będzie w przyszłości to właśnie przyszłość pokaże…

Na koniec, kilka zdań o młodym pokoleniu. Deregulacja (czy też otwarcie korporacji) jest postrzegana jako ułatwienie startu zawodowego młodemu pokoleniu. Młode osoby po studiach będą miały generalnie dwie opcje: samodzielne wspinanie się po ścieżkach kariery zawodowej bez konieczności (przynajmniej na początku drogi) przynależności do korporacji zawodowej, lub przyłączenie się do większego podmiotu gospodarczego (świadczącego profesjonalne usługi) i powielanie (z dużą dozą prawdopodobieństwa) ścieżki przynależności do korporacji danej profesji. Pierwsza opcja bez wątpienia jest obarczona większym ryzykiem dla młodego specjalisty, obejmującym też niższe stawki za świadczone usługi; druga jest po części „ubezpieczana” przez ów większy podmiot gospodarczy. Obie drogi mają swoje zalety i wady. Dajmy młodemu pokoleniu możliwość wyboru ścieżki rozwoju kariery zawodowej i życzmy mu przyjaznego „zderzenia” się z rynkiem… Miejmy też nadzieję, że deregulacja przyniesie rzeczywiste korzyści młodemu pokoleniu. Do jakiego stopnia młodzi profesjonaliści będą w stanie skorzystać z projektu deregulacyjnego w największym stopniu zależy od nich samych – od ich poziomu wiedzy i od ich stopnia determinacji…